Archive for Listopad 2009

89

3 Komentarze

Dziś nie będzie zbyt wiele mówienia. Czasem trzeba inaczej, ciszej. W związku z tym poszedłem na spacer. I pierwszy raz od dawna zabrałem ze sobą aparat. Była jakaś odrobina ostatniego światła. Poszarpane powietrze, drzewa na granicy śmierci.

Tak oto dzisiaj zamiast słów będzie kilka radosnych zdjęć. Weekend spędzam w łóżku, próbując usnąć tuż po każdym przebudzeniu. Co jakiś czas otrzymując wiadomości od dalekich i bliższych znajomych, wieści rozchodzą się szybko.

Dziś zamiast słów będzie kilka radosnych zdjęć.

jest

W głośnikach natomiast nieprzerwanie Keith Jarrett, niemożliwie dziękuję K. za podesłanie tego linka w odpowiednim momencie. Bardzo to piękne. Szalenie skuteczne.

Written by broniesiejakos

28 listopada, 2009 at 3:47 pm

88

with one comment

Nie rozmawiajmy już o tym. Nic Ci nie powiem, poza tym, że błądzę. I tak, pewnie jestem w błędzie, jak zawsze. Która to godzina, co? Miałem być teraz, właściwie gdzie? Niektórzy ludzie rozpoznają swoje człowieczeństwo przez jakąś glorię własnego cierpienia, „umieram więc jestem”, czy jakoś tak. Inni potrzebują to cierpienie zadawać, jakby to ból innych cementował ich cenne, ludzkie ciało. Jakby tylko ekstremalne sytuacje określały nas, a nie to ciepło, które moglibyśmy dawać sobie na co dzień. Czytaj resztę wpisu »

Written by broniesiejakos

25 listopada, 2009 at 3:18 pm

Napisane w Uncategorized

87

2 Komentarze

„this music is oceanic”.

Pomówmy o dźwiękach, co istnieją w odpowiedniej odległości, gdzieś w przestrzeni. I tylko czasem wnikają głęboko, głęboko pod skórę, pod paznokcie, pod powieki, jak miłość. Muzyka, jak każde uczucie jest raną, jak każde piękno, jest raną, którą chce się pogłębiać. Myśliwski pisał, że książki to świat, który się wybiera, a nie świat, na który się przychodzi. Czyż nie jest tak samo z muzyką? Muzyki, tak jak szczęścia trzeba szukać w sobie, bo nikt nam go nie da, jeśli sami nie ukierunkujemy się na nie. A szczęścia „czasem więcej jest w jednym dobrym słowie, niż w całym długim życiu”.

Prawdy i piękna szuka się jak dobra, czyż nie? Właśnie to jest to, co zawsze wydawało mi się najbliższe w literaturze, a co teraz z wielką radością odkrywam w muzyce, nieco bardziej świadomie wybierając ją i chłonąc. Piękno jednoznacznie kojarzyło mi się zawsze z czułością. „Są takie oczy, nie pozna pan po nich, że płakały. Wystarczy je otrzeć. A są takie, że płacz długo w nich stoi, nawet gdy dawno płakały”. Piękno zawsze było dla mnie ciepłem, stąd tak często wracam do powieści Borisa Viana, do wierszy Buntinga, Pasewicza, do książek Llosy, z których wieje taką nieodpartą potrzebą ciepła, zrozumienia i miłości, która jednak nigdy człowieka nie spotyka, mimo że czasem wydaje mu się, że się o nią otarł. Jednak nie sama czułość świadczy o dobroci, ale i prawda. A nie znam innej prawdy, niż tęsknota za pięknem. „Przeszłość to tylko nasza wyobraźnia, a wyobraźnia potrzebuje tęsknoty, wręcz karmi się tęsknotą. Przeszłość drogi panie nie ma nic wspólnego z czasem, jak się sądzi”.

Tak oto uzupełniają się te kategorie i, niby nóż, dźgają nam serce, ciągle popychając do rozwoju, do poszukiwania tak, byśmy mogli dogonić życie, i siebie dogonić. Spróbować się odnaleźć. Najgłębiej przecież kocha się przez ból, kochasz kiedy boli Cię czyjś ból. I czasem w tym, co uda Ci się przeczytać, usłyszeć, zobaczyć znajdujesz jakąś wiązkę czyjegoś bólu, który Cię dotyka, rani, kaleczy. Trzeba być otwartym na ten ból, na ten smutek.

Słucham dzisiaj „Lamentate” Parta w wykonaniu Boreyki i Hilliard Ensamble. Można by powiedzieć, że to utwór, który opłakuje nie śmierć, nie zmarłych, nie to, co minęło, ale to co mija, czego zaczyna nam brakować teraz – życie. Arvo Parta inspirowała rzeźba Anisha Kapoora „Marsjasz”, patrząc na niego, pamiętając o tym jak Apollo obdarł go ze skóry po przegranym turnieju muzycznym, autor „De profundis” wierzył, że obserwuje siebie, martwego. I miał poczucie, jakby jego ciało nie było gotowe na przyjęcie tego wyzwania, śmierci. Więc może stąd u ponad siedemdziesięcioletniego kompozytora tak dramatyczny ton, takie wołanie o posłuch. Czuję się onieśmielony wspominając te ciche, a zarazem przeszywające solowe partie fortepianu, które czasem rozrywa orkiestra. I ten moment, kiedy zbliża się finał i potęguje się ból. Uważam to dzieło za jedno z jego najważniejszych dokonań.

Chciałbym Państwu zwrócić uwagę również na ciekawą propozycję fińskiego kompozytora, Sasu Ripatti, niektórym znanego pewnie jako Luomo. Niedawno odbył się koncert jednego z jego projektów – Vladislava Delaya, na którym zagrał z Luciem Capece i grupą Food. Przed nimi wystąpił zespół eyebrow. Na stronie Arctic Circle Radio można posłuchać audycji, w której o tych bardzo utalentowanych artystach opowiada Collin Buttimer, dziennikarz i krytyk muzyczny BBC. Myślę, że warto, oto bezpośredni link do audycji. link

Na koniec coś, co przez ostatni tydzień budziło mnie i cieszyło. Dobre, ale nie najlepsze wykonanie, najlepsze mam na płycie tylko, youtube niestety – wiadomo. Koncert na skrzypce i obój J. S. Bacha, mov. 1, allegro. Wspaniały fragment. Miłego wieczoru Państwu.

Written by broniesiejakos

22 listopada, 2009 at 9:01 pm