zdjęcia ślubne

leave a comment »

Bo ja tu proszę Państwa już nie piszę. Generalnie piszę już tak raczej mało. Gdyż mam inne zajęcie. Robię zdjęcia. Zainteresowanych zapraszam tu:

Written by broniesiejakos

15 lutego, 2011 at 6:55 pm

Napisane w Uncategorized

104

5 Komentarzy

Dziewięć miesięcy przerwy. Byłem w ciąży z życiem i się nie wykluło. Przeczytałem dzisiaj wcześniejsze tutaj notki i dotarło do mnie, jak bardzo nieszczęśliwym człowiekiem byłem. I to też, że pisaniem tutaj próbowałem nijako sobie zorganizować życie w czasie, kiedy ból głowy rozpieprzał je całkiem.W międzyczasie czytelnicy odwrócili się i dzisiaj zagląda tu już tylko pięć, czasem siedem osób dziennie. Nikt więcej. Ale, czy się dziwię? Ani trochę.

Związałem się i razem z O. tworzymy teraz gospodarstwo domowe. Po mojej lewej pranie schnie przytulone do kaloryfera. Dalej po lewej łóżko rozgrzebane, a w nim tlący się zapach porannych przytulanek. Po prawej kuchnia, gdzie rozmraża się szpinak i paruje woda. Za oknem podwórko a na nim, zdaje się, wspólnota. Walki o parkingowe miejsca, kosz wiecznie zapchany, psy i grupa cyrkowa w oknie naprzeciw, w starej, podupadającej ulicy przy Sienkiewicza. I jeszcze brama na pilota, i furtka na kod.

Wydałem książkę. Drugą już. Tym razem bez większych napięć, bez nadziei na jakieś pochlebne recenzje, bez szału. Okazuje się, że tak jest lepiej, że im mniej się egzaltuje, tym bardziej się trafia. To jak ze zdjęciami, początkujący fotografowie są jak początkujący poeci, napierają kontrastem, brylują efektami, obróbkę i retusz stawiając ponad treść. Ponad cel. Celu mam wrażenie jest w tym wszystkim jeszcze mniej niż treści. Nie jest trudno napisać dobrze kilka zdań, albo zrobić dwa, trzy dobre zdjęcia. Ale po co? To pierwsze pytanie, jakie trzeba sobie zadać przed naciśnięciem spustu migawki, przed wyjustowaniem tekstu. Przestałem już dawno używać pisanego słowa bez celu. Podobnie aparatu nie wyciągam, bo to narzędzie pracy, które musi na siebie zarabiać. Zamiast tego czytam zaległe lektury, Chandlera, Pilcha, Pratchetta. Eklektycznie i bardzo miło. Czekam, aż O. przyjdzie z pracy, zjemy obiad i będziemy oglądać familijne seriale, albo pojedziemy kupić jakiś kubek, czy miskę.

A w każdym oknie mamy baloniki. I serpentyny. Serpentynami pokryte jest również pół łazienki. Zorganizowaliśmy sylwestra. I wiecie – zdaję sobie sprawę, że zrobienie imprezy to przecież nic takiego, że przychodzą ludzie, otwierają butelki, jest śmiesznie i zabawa tryska pod niebo. Tym razem jest jednak inaczej, bardziej od samej – choć przedniej – zabawy cieszyła mnie idea, zrobienie sałatek i indyczych ud panierowanie, opracowywanie planu i świadomość, że to, co teraz robimy, robimy już razem. Tak zostanie, bo tak jest dobrze, nie potrzeba żadnych zmian, może poza nieco większym mieszkaniem. „A jak się kłócicie, to nie macie gdzie się przed sobą schować”, mówią znajomi z większą powagą niż dają po sobie poznać. My się nie kłócimy. To tylko ja łamię zasady dotyczące gąbki w zlewie, albo wynoszenia śmieci. To ja nie mogę okiełznać wędrujących skarpetek i rozrzuconych ubrań. To nie są powody do kłótni, a innych powodów nie umiem nawet sobie wyobrazić.

Nie potrzebuję uniesień ponad te, które dni oferują same z siebie: wielgachny befsztyk w esplanadzie, czy słodkie piwo „magnus” w bączkowej butelce. Wędrujemy po nie aż do reala, przy okazji kupując orzeszki w miodzie. I to jak śpi, jak się uśmiecha śpiąc, o czym nie wie. Prawdopodobnie tylko ja znam ten uśmiech i nikomu go nie zdradzę. I to jak, bardzo rano, tuż przed pójściem do pracy, wraca na kilka minut do łóżka i za pomocą kilku ruchów wtula się tak dokładnie. Można mieć wrażenie, że to ciepło eksploduje i popękają baloniki, i pospadają serpentyny . Istnieje takie niebezpieczeństwo.

Jest wiele niebezpieczeństw i jednym z nich jest brak samodyscypliny. To moja największa choroba i słabość taka, że patrząc z niej widać giewont. i łysą górę. i bełchatów. w kolejności. Trzeba pilnować siebie i uważać, bo czas kończy się szybko. Ot, banał taki. Niezależnie od tego, ile nam go zostało, jest go bardzo, bardzo mało. Czasem ta świadomość przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie; kiedy ogląda się odpowiednio banalną reklamę, gdy mocniej niż zwykle zakuje w piersi. Dlatego uciekam czytać, bo cóż jest piękniejszego od tych pięknych zdań, od języka, który nie daje, nie może dać nam wytchnienia? Tylko Jej ciepło, jeśli mogę się wtrącić.

Written by broniesiejakos

7 stycznia, 2011 at 9:14 am

Napisane w Uncategorized

Fotografia Ślubna – Konrad Ciok

leave a comment »

Witam. Jakiś czas temu przygodę z fotografowaniem młodych Par. Okazało się, że przynosi mi to bardzo dużo frajdy a co jeszcze bardziej cieszy, zdjęcia te podobają się Młodym. Dla fotografa nie ma chyba większej radości niż ta, kiedy dzwonią całkowicie obcy ludzie, którzy mówią, że ktoś go polecił. To bardzo motywujące.

Fotografia ślubna to taka dość specyficzna gałąź rynku, który łączy reportaż ze zdjęciami kreacyjnymi. Podczas ceremonii ślubnej i na weselu podpatruje się Młodych i stara się być jak najmniej obecnym w tym, co ich spotyka. Plener zaś pokazuje Nowożeńców tak, jak nie widzą sie na codzień. To moja ulubiona część pracy, może przez to, że wcześniej zajmowałem się głównie fotografią mody.

Anyway, jeśli ktoś jeszcze nie widział – zapraszam na stronę, gdzie znajdziecie moje zdjęcia ślubne

pozdrawiam

Written by broniesiejakos

4 listopada, 2010 at 7:44 am

Napisane w Uncategorized